Syn kiepsko się uczył, więc poszła do dyrektora z „prezentem”
Policjanci z Warszawy zatrzymali kobietę podejrzaną o wręczenie korzyści majątkowej osobie publicznej. 54-latka chciała wpłynąć w ten sposób na faworyzowanie swojego syna przez nauczycieli i zaliczenie mu zaległych prac z poprzedniej szkoły. Za to przestępstwo kodeks karny przewiduje do 2 lat pozbawienia wolności.
Do czego może doprowadzić źle pojęta nadopiekuńczość rodzica pokazała historia, która wydarzyła się w jednej ze stołecznych szkół podstawowych. Do pokoju dyrektora placówki z nietypową prośbą przyszła mama ucznia. Kobieta zwróciła się z prośbą o zaliczenie swojemu synowi zaległych prac z poprzedniej szkoły oraz wystawianie mu przez nauczycieli lepszych niż dotychczas ocen.
Dyrektor stanowczo odmówił faworyzowania chłopca w jakikolwiek sposób oświadczając 54-latce, że ocena wiedzy ucznia to indywidualna sprawa każdego z nauczycieli. Kobieta po tym, co usłyszała postawiła przy biurku papierową torbę twierdząc, że to prezent na nadchodzące święta. Na nic zdał się apel dyrektora, aby 54-latka zabrała to, co przyniosła. Kobieta w pośpiechu opuściła szkołę.
Dyrektor próbował jeszcze skontaktować się z mamą ucznia telefonicznie, aby wróciła i zabrała torbę jednak bezskutecznie. To wszystko sprawiło, że dyrektor o tym, co się wydarzyło powiadomił policję. W torbie były słodycze, alkohol, kawa oraz gotówka w polskiej i obcej walucie.
54-latka została zatrzymana i usłyszała zarzut. Kobiecie grozi do 2 lat pozbawienia wolności.